Kilka lat temu wspominaliśmy na łamach naszego portalu historię meczu Motor Lublin – Real Madryt (foto z lewej archiwum Dominika Malesy. W takim zestawieniu Real grał w drugiej połowie.). W całym meczu wystawił 2 składy.

Opowiadał o nim  Michał Wieleba, z kórym w 1995 roku rozmawiał dziennikarz tygodnika  Piłka Nożna

– To się mogło zdarzyć tylko we śnie lub marzeniach – mówili koledzy, kiedy dowiedzieli się, ze mogę zagrać przeciwko Laudrupowi, Raulowi, Buyo, Zamoreano, Redondo, czy Hierro.

Przeciwko najsłynniejszemu klubowi na świecie Realowi Madryt.

 A jednak się zdarzyło. Motor miał do dyspozycji tylko jeden garnitur zawodników i stroje, które zdecydowanie odbiegały od barw klubu. Od lewej stoja ( foto z archiwum Dominika Malesy): Szwed,  Jasina, Komor, Romańczuk, Zych, Opolski. W pierwszym rzedzie: Kasperek, Malesa, Wieleba, Adamczuk, Klempka.

Michał Wieleba (foto z prawej) jest wychowankiem Waldemara Fiuty i wówczas doskonale się zapowiadał. Talent rozwijał głównie w Lublinie, choć niestety okres jego kariey to nie „pięć minut” Lubelszczyzny w krajowej piłce:

–  Pierwsze pogłoski o tym, ze możemy zagrać z Realem Madryt pojawiły się na przełomie czerwca i lica 1992 roku –  powiedział mi kiedyś Michał. – Nikt ich nie brał poważnie. Przecież żeby zagrać z takim klubem jak Real, trzeba najpierw zdobyć mistrzostwo Polski, a później zagrać w europejskich pucharach. I liczyć na los. Ale kumple mówili. Że w meczach towarzyskich różne kluby grają z całkiem różnymi, że w wakacje organizują różne turnieje. Bomba pękła – w biurze Motoru powiedziano, ze jedziemy do Szwajcarii, bo w związku z transferem Rafała Szweda do jakiegoś klubu w tym państwie, ktoś załatwił sparing Motoru z Realem Madryt. I że to „bankowe” . Nie mieściło mi się w głowie, ale przecież wiele innych rzeczy też się w głowie nie mieści.

Michał, siedemnastolatek z Lublina dotychczas o takich graczach jak Zamorano, Redondo, czy Amavisca co najwyżej czytał w gazetach lub oglądał w przekazach sateliotarnych. Teraz miał stanąć oko w oko. On, który jeszcze dwa lata demu ganiał po trawnikach lubelskich i oczytywał się w książkach o wielkich gwiazdach, a plakaty przyklejał na ścianach. O ten mecz pytało go wielu dziennikarzy, między innymi prestiżowej Piłki Nożnej, która napisała artykuł, wróżąc mu wielką karierę.

– W pierwszej połowie kryłem Esnaidera, nie strzelił nam gola. Chociaż do 30 minuty straciliśmy ich już cztery. Później były zmiany opiekowałem się Alfonso. Ostateczna przegrana 0:7 ujmy strasznej nam chyba nie przyniosła. Fantastyczna przygoda, wynikała z niespodzianki. Życzę każdemu chłopcowi takiej przygody w wieku 17 lat. Żeby zagrał przeciwko tym, których plakaty przykleja na ścianach pokoju.

Wówczas poszukiwalismy kogoś kto posiadał zdjęcia z meczu w Szwajcarii.

***

Pod koniec roku 2012  dziennikarz „Gazety w Lublinie” trafił wreszcie na uczestnika tego meczu, który w swoim albumie ma fotografie wykonane w Vevey. Przypominamy, że wówczas nie było jeszcze aparatów cyfrowych w tak powszechnym jak obecnie użytku. Trafił do Tomasza Jasiny (foto z lewej w barwach ŁKS-u), obecnie komentatora sportowego w TVP i obecnego trenera Sokoła Konopnica, Dominika Malesy, których już przy wjeździe do Vevey powitał  plakat. Dzisiaj tak wspominają  ten mecz.

Tomasz Jasina:

– Toż to Roy Hodgson we własnej osobie. Skąd jednak angielski trener przy okazji meczu Motor – Real?

Otóż wówczas, w 1995 r. Hodgson był selekcjonerem reprezentacji Szwajcarii. Ale czy był na meczu Motor – Real? Oto kolejna tajemnica związana z tym dziwnym meczem.

Tomasz Jasina:

 – Mieliśmy wtedy w drużynie Rafała Szweda (z prawej). Władysław Kozubal, były prezes Górnika Zabrze, chciał go sprzedać do jednego ze szwajcarskich klubów. W ramach transferu załatwił nam obóz w Szwajcarii – opowiada . Niedaleko na zgrupowaniu był Real. Kozubalowi tak bardzo zależało na Szwedzie, że załatwił mecz towarzyski  Motor – Real.  Królewscy… nie mieli nic przeciwko sparingowi z drużyną, której nazwa zapewne nic im nie mówiła. Absolutna abstrakcja.

Dominik Malesa (z lewej w barwach Hetmana Zamość) podaje szczegóły:

 – Władysław Kozubal, który załatwiał nasz wyjazd, po prostu się wściekł, gdy zobaczył ten autokar. Niewiele się różnił od ikarusów, które wtedy jeździły po ulicach, może tylko siedzenia miał wygodniejsze. Spędziliśmy w nim dwa dni bez przerwy, jedząc konserwy.

Na zdjęciach z 1995 roku, które trzyma w albumie, widać piłkarzy Motoru w koszulkach w granatowo-czerwone pasy, trochę nietypowe dla drużyny, której barwy są żółto-biało-niebieskie.

– Chyba wtedy innych nie mieliśmy – przypuszcza Malesa. A że kolory koszulek, w których piłkarze Motoru zagrali z Realem, nieco przypominają tradycyjne barwy Barcelony, to 17 lat temu w Szwajcarii gracze z Lublina mogli sobie pożartować, że są trochę jak słynna Barca, odwieczny rywal klubu z Madrytu.

W albumie Malessy oglądamy bohaterów z Realu na zdjęciach z piłkarzami Motoru, które wszyscy po meczu robili sobie na pamiątkę. – Nie chcieli się wymienić na koszulki. Naszych nie chcieli? Tłumaczyli, że mają tylko jeden komplet. Tak, Real i ma tylko jeden komplet koszulek! – ironicznie śmieje się Malesa.

Były piłkarz Motoru wspowima starcie z Hierro:

– W 32 minucie tamtego meczu wślizgiem wszedł mi w kostkę. Wszystko od razu spuchło tak, że nasz masażysta musiał przeciąć mi getrę, żeby ją zdjąć. Z taką puchnącą kostką wróciłem do Polski i później tylko zapakowali mi to w gips bez żadnego składania – opowiada Malesa (na zdjęciu po meczu z Realem z Hierro). Jeśli to był jakiś pomysł na leczenie, to bardzo zły. Pomogła dopiero znana w okolicach Lublina uzdrowicielka Serwinka.

Hierro i Dominik Malesa (Foto: archiwum Dominika Malesy).

Malesa wrócił na boisko i jeszcze próbował pomóc Motorowi w utrzymaniu w ówczesnej II lidze. Nic z tego nie wyszło i w 1996 klub spadł do III ligi. O Malesie pamiętał trener Mieczysław Broniszewski, który wcześniej prowadził Motor, a wtedy trenował Polonię Warszawa. Malesa trafił do Czarnych Koszul, ale tam na treningu złamał bark, gdy jeden z kolegów z drużyny pchnął go na słupek bramki. Znów gips, znów długie leczenie, a potem Polonia już tylko chciała się go pozbyć.

Piłkarze Motoru w towarzystwie Raula. Jakże różnie potoczyły się ich losy po 1995 roku. (Foto: z archiwum Dominika Malesy).

***

Oto metryka jednego z najsłynniejszych meczów lubelskiej piłki” w Vevey (Szwajcaria):

 30 lipiec 1995 – godz. 17.30.

Motor Lublin – Real Madryt 0:7

Sędzia Kurt Roethlisberger (Szwajcaria)

Widzów: 3511

 MOTOR Lublin:  Opolski, Komor, Malesa (Brzozowski), Szwed, Wieleba (Jastoński), Jasina, Romańczuk, Zych (Dębiński), Kasperek, Klempka, Adamczyk. Trener: Roman Dębiński.

 REAL Madryt:  Canizares (Buyo), Chendo (Soler), Lasa (QuitoFlores). Hierro (Alkorta), Milla (Sanchis). Nando (Redondo), Victor (Raul), Michel (Luis Enrique), Esnaider (Zamorano), Michael Laudrup (Alfonso), Amavisca (Alvaro): Trener: Jorge Valdano

PS. Dzisiaj wiemy na pewno, że dwóch aktorów tego meczu nadal gra: Krzysztof Klempka w Spółdzielcy Siedliszcze (chełmska A-klasa)  i Raul (gdzieś w Arabii). Co robi Tomasz Jasina wie każdy, Dominik Malesa pracuje w Lublinie jako sieżant policji, jest też trenerem lidera lubelskiej klasy A Sokoła Konopnica.

Źródło: Piłka Nożna 1995, Gazeta w Lublinie, lisopad 2012 / Zdjęcia: Archiwum Dominika Malesy, Piłka Nożna – Józef Walawko,  Hetman Zamość, Maciej Wąsowski.

Podobne wpisy