Przed pierwszym finałowym meczem w którym nagrodą są pieniądze, od kilku tygodni przypominamy historyczny sezon pucharowy w wykonaniu lubelskich klubów. Sezon 1978/1979.

Otóż jesień 1978 rok to była jedna z najpiękniejszych jesieni w historii lubelskiej piłki. To był ZŁOTY ROK 1978. Puchar Polski na szczeblu Lubelszczyzny zdobył występujący w klasie „B” Orion Niedrzwica Duża. Wyeliminował wcześniej zespoły znacznie wyżej notowane, wreszcie w finale wygrał z Lubliniankę Lublin 2:1. Bohaterem całej wojewódzkiej piłki byli piłkarze z Niedrzwicy trenowani przez Czesława Żurawskiego, oraz lider – skrzydłowy Waldemar Baczewski. – Panie, to był talent nad wszystkich, ale grał jak chciał, nie zawsze słuchał rad trenera – powie po latach trener Żurawski. Orion wystartował w pucharze szczebla centralnego i wyeliminował sensacyjnie Radomiaka II 4:0. Przegrał dopiero z pogromcami Górnika Zabrze w II lidze – Wisłoką Dębica 1:3, choć prowadził przez 25 minut 1:0. To był lipiec 1978, a mecz w Niedrzwicy Dużej koło pagietu obserwowało ponad 2 tys. kibiców.

– Mecz ‚złamała’ sytuacja w 30 minucie – Przybyłka przechwycił podanie Janczaka do Andrzeja Borowca i strzelił na wyrównanie. Później Orion się podłamał, a drugoligowcy natarli z impetem. Orion przegrał, ale Lubelszczyzna miała kolejne emocje pucharowe.

***

ogaza

 Bo z urzędu, jako zespół II ligi grał już w PP Motor Lublin. Drugoligowcy najpierw pokonali rezerwy Legii Warszawa, później Polonię Bytom i Gwardią Warszawa. Mecze te opisywaliśmy już w naszej serii. Teraz los wybrał dla Motoru rewelacyjnie grające w I lidze Szombierki Bytom, trenowane przez Hubarta Kostkę. Kibice spodziewali się emocji po wcześniejszych sukcesach, ale raczej niewielu wierzyło w awans.

– Po niezwykle dramatycznym meczu Motor przegrał  walkę o półfinał Pucharu Polski – Taki był początek relacji w Sztandarze Ludu.

Dalej czytamy, że 12 tys. kibiców obejrzało niezwykle dramatyczny mecz. Lubelski zespół był o krok od awansu – zabrakło szczęścia. Z perspektywy czasu, nie da się inaczej powiedzieć, jak zabrakło szczęścia, bo Motor miał już niemal piłkę meczową, lecz karne lądowały na ścianie wspartej na słupach i poprzeczce. Konkretnie – na słupku i poprzeczce.

Po kolei. Emocje rozpoczęły się już w 4 minucie, kiedy to obrońcom Motoru uciekł Rudolf Wójtowicz (później Borussia Moenhengladbach), piłkarz gości podał do Janusza Sroki, który otworzył wynik na korzyść Szombierek. Po chwili świetny rajd w swoim stylu przeprowadził Janusz Przybyła, niestety nie wykorzystał szansy sam na sam. Ale w 8 minucie było 1:1, a gola strzelił Marek Wietecha. W 31 minucie w sytuacji sam na sam znalazł się Andrzej Mierzwiak, lecz trafił w słupek.

arch_1980_szombierki

 Szombierki szczęśliwie wywalczyły awans do półfinału. Zostaną też mistrzami Polski. Drugi z prawej w pierwszy rzędzie – Roman Ogaza, który zmarł wiele lat temu (także foto2).

Później uwidoczniła się dojrzałość gości, którą udokumentowali bramkami Romana Ogazy (karny) i Janusza Sroki w 56 minucie.

– Kiedy wynik wydawał się być przesądzony i część kibiców zbierała się do domu, Motor ruszył do kolejnego ataku – czytamy w archiwalnym numerze lubelskiego dziennika. – w 82 minucie Jerzy Krawczyk (foto3), po znakomitym prostopadłym zagraniu strzelił kontaktowego gola – było już tylko 2:3. Dwie minuty później ten sam zawodnik strzałem z rzutu wolnego wyrównuje wynik na 3:3.

Dogrywka nie zmieniła wyniku. O wszystkim decydowały karne.

***

26/11/1978 Lublin stadion Motoru

Motor Lublin – Szombierki Bytom 3-3 (1-2, 3-3, 3-3) k. 2:4

krawczyk

0-1 Janusz Sroka (4)
1-1 Marek Wietecha (8)
1-2 Roman Ogaza (45-karny)
1-3 Janusz Sroka (56)
2-3 Jerzy Krawczyk (81)
3-3 Jerzy Krawczyk (83

Karne:

Roman Debinski

1:0 Mącik
1:1 Sroka
2:1 Skonieczny
2:2 Ogaza
2:2 Jegiełło (strzela w wewnętrzą część słupka, piłka odbja się od niego, uderza w nogę bramkarza Surlita i wychodzi w pole. Po latach można powiedzieć, że tutaj chochlik piłkarski zakpił ze szczęścia, bo strzał Jegiełły bronił słupek i noga Surlita, wszak gdyby piłka wpadła do bramki, byłby gol).
2:3 Włodarczyk
2:3 Dębiński (foto4) się nie ceregieli i strzela na siłę, niestety – piłka ląduje na spojeniu słupka i poperzeczki
2:4 Herisz dopełnia formalności, choć Adam Suszek był blisko szczęścia.

Koniec marzeń – w półfinale zagrały Szombierki Bytom.

Piłkarz meczu – Roman Ogaza (Szombierki)

Sedzia: Alojzy Jarguz
Widzów: (12 000)

Motor: Suszek, Jagiełło, Laskowski (Wiater), Fiuta, Skonieczny, Wietecha (Pop), Krawczyk, Dębiński, Leszczyński, Mącik, Przybyła.

Szombierki: Wieslaw Surlit, Sośnioca, Mierzwiak, Wójtowicz, Wlodarczyk, Janik, Być, Sobol, Ogaza, Nagiel (Herisz), Sroka.

***

Niestety – Szombierki przegrały walkę o finał w którym znalazły się Arka Gdynia i Wisła Kraków. Ale finał – może w uznaniu zasług (?) – rozegrano w Lublinie, a wygrała raczej niespodziewanie Arka Gdynia (2:1). Nie ulega wątpliwości, że to był jeden z 10 najlepszych meczów w historii lubelskiej piłki, a większa dramaturgia towarzyszyła tylko pojedynkowi Lublinianki z Legią także w PP, kiedy to „trick” bramkarza sprytnych wojskowych z Warszawy Piotra Mowlika pozbawił lubelskich wojskowych awansu i splendoru pucharowego. Legia tymczasem powalczyła i odpadła dopiero w Pucharze Zdobywców Pucharów po słynnych meczach i dogrywce z AC Milan (1:1, 1:1, dogrywka 0:1). Przypominanie takich spotkań i ich historii to masz obowiązek, tym bardziej, że właśnie teraz PZPN odmienia Puchar. Zbigniew Boniek jako pierwszy Polak o pucharach myśli jak Anglik. Zmienia Puchar Polski. Bo mimo najróżniejszych rozgrywek, turniejów i systemów – mecze w systemie pucharowym są solą futbolu. Tu taktyki się nie rozkłada na czynniki pierwsze, nie kalkuluje, ani odmyśla strategii, w pucharach zasada jest jedna – przegrywający odpada. Gdyby nie system pucharowy, futbol byłby najnudniejszą grą pod słońcem. Mistrza świata trudno byłoby wyłonić…

W lubelskiej piłce ważne mecze pucharowe rozegrano więc w 1971 roku, również we wspominanym 1978 roku. Jako kolejny do pucharowej historii przejdzie rok 2015, kiedy to na Arenie Lublin triumfator dostanie pieniądze. A i emocji pewnie nie zabraknie. Bo o piętnastu tysiącach kibiców trzeba chyba jeszcze pomarzyć.

Słynne mecze lubelskiej piłki / Henryk Sieńko

Podobne wpisy