W piłkę zacząłem grać późno, w wieku 13 lat. Do przyjścia na trening Sygnału namówił mnie kolega, który grał tam już dłuższy okres. Rozpoczynałem pod okiem Roberta Rogali w trampkarzu młodszym, w którym rozegrałem zaledwie kilka spotkań, aby następnie trafić do starszej sekcji.
Pamiętam jedno spotkanie, kiedy grałem w juniorach starszych w Wojewódzkiej Lidze Juniorów przeciw Czarnym Dęblin. Zdobyłem wtedy pięć bramek. Kolejny udany mecz zapisałem na swoim koncie w Sygnale za Janusza Deca, kiedy graliśmy z Wierzchowiskami. Do przerwy zdobyłem 4 bramki, po przerwie trener zdjął mnie, aby dać pograć innym.
To był pamiętny sezon, kiedy na jesienni toczyliśmy między innymi z Orionem ostrą walkę o awans do IV ligi. Niestety, słabsza wiosna i dalsza lokata na zakończenie rozgrywek sprawiła, że Orion gra dziś w IV lidze a Sygnał jest już cieniem tamtej drużyny. Zespół ten, mimo że, moim zdaniem najlepiej pracuje z młodzieżą w województwie lubelskim – to jednak boryka się z kłopotami finansowymi, które są udziałem większości klubów sportowych. Co roku młodsze grupy rozgrywkowe Sygnału plasują się w czołówce swoich kategoriach. Potem gdzieś Ci dobrzy zawodnicy pozostają w cieniu. W moim przypadku, kiedy miałem okazję przejść do Motoru Lublin, Sygnał postawił cenę zaporową tzw. odstępnego uniemożliwiając mi dalszy rozwój w renomowanym klubie.
Wreszcie przyszedł czas, kiedy Janusz Dec, potrzebując w POMie młodzieżowca, sprowadził mnie do Piotrowic. Pamiętam tego człowieka, jako osobę, która potrafiła z każdego wydobyć maksimum możliwości piłkarskich. Może jego szkoła nie była za specjalnie nowatorka to zdecydowanie nadrabiał swoją osobowością i podejściem do piłkarzy. Potrafił nas zmotywować, dotrzeć do wszystkich zawodników. Wychodziłem regularnie w pierwszym składzie dopóki trenerem był Dec.
Kiedy po jego odejściu zespół przejął Konrad Maciejczyk, zmieniła się również koncepcja drużyny. Nowy szkoleniowiec grał jednym napastnikiem i korzystał z reguły z usług Marcina Goździołki. Nasz obecny szkoleniowiec był ikoną Piotrowic i ciężko było z nim o jakąkolwiek rywalizację. Ja byłem przysłowiową zapchajdziurą. Grałem na takich pozycjach, na których kogoś brakowało. Doszło do tego, że jako nominalny napastnik grałem na lewej obronie. Z jednej strony cieszę się z pobytu w Piotrowicach, bo poznałem tam wielu ciekawych ludzi, z drugiej grałem niewiele. Można, więc śmiało powiedzieć, że piłkarsko skorzystałem na tym niewiele.
Mam nadzieję, że w Orionie będzie inaczej. Nie ukrywam, że wiąże swoje plany z piłką, więc chciałbym rozegrać w Niedrzwicy dobry sezon. Mam 22 lata i jeszcze mogę sporo osiągnąć. Początek może nie był zbyt udany, bo z Huczwą popełniliśmy błąd. Należało od początku narzucić im wysoką poprzeczkę gry tak, aby zmęczenie rywali nastąpiło dużo wcześniej. Wiem natomiast, że z meczu na mecz będzie lepiej, bo zespół dopiero się ze sobą zgrywa i cementuje. Wiem, że stać nas na miejsca 5-8 a jak będzie zobaczymy już wkrótce.
Łukasz Słotwiński / orion-niedrzwica.pl