Najpierw był serial porażek: 0:2, 0:2, 0:3, później remis 0:0… Jakby przełamanie i pierwszy punkt po hattricku porażek. Ale nadal bez strzelonej bramki. A później wszystko rozpoczęło się od nowa. Sławomir Nazaruk w 13 minucie meczu z GKP strzelił pierwszego gola w lidze i pierwszego po 373 minutach niemocy.
I znów niezwykły serial, i znów niezwykły hattrick: 2:2 pomimo z GKP Gorzów pomimo dwukrotnego prowadzenia, 2:2 z Podbeskidziem Bielsko Biała, pomimo dwukrotnego prowadzenia, 2:2 z Sandecją Nowy Sącz pomimo dwukrotnego prowadzenia.
Wydawało się, że 2:1 z Kluczborkiem będzie przełamaniem na dobre – 2:1 (drugie prowadzenie obronione).
A coo taam… kolejne mecze: 2:2 Pogonią Szczecin pomimo dwukrotnego prowadzenia. 2:2 ze Stalą Stalowa Wola pomimo… O nie, hola hola… Górnik prowadził tylko raz, ale 2:0. Skończyło się tradycyjnie. Generalnie to co Górnik obronił w meczu z Kluczborkiem, stracił ze Stalową Wolą.
Dlaczego Górnik, kiedy już zaczął strzelać bramki – nie potrafi bronić wyniku? Pytanie – na którym miejscu byłby Górnik, gdyby obronił wywalczoną na boisku zdobycz (nawet pomimo tego pechowego startu w rozgrywkach)?
Dodając 10 punktów Górnik byłby wiceliderem.
Czy czekają nas kibiców jeszcze inne niecodzienne seriale w wykonaniu jedenastki Tadeusza Łapy?
Jacek Krupa (tropiciel ciekawostek i statystyk)
o